poniedziałek, 12 maja 2008

Smutno wyjeżdzać..... :-(

Czasu napisać coś więcej nie ma więc napiszę tylko kilka słów o tym jak za barem poznałem kilka wspaniałych osób i przeżyłem wiele niezapomnianych chwil.
Ale w końcu czas nadchodzi zmian i trzeba się pożegnać zachowując w pamięci wspomnienia chwil spędzonych razem. Świat nie jest czarno biały, jest w wielu odcieniach szarości, dlatego też nie ma co się oszukiwać że wszyscy są wspaniali. Tak naprawdę każdy ma wiele wad - ale na pewno nie jest z gruntu zły jak niektórzy głoszą. Poznałem w przeciągu ostatnich miesięcy ludzi z którymi pracowałem z wielu stron.
Były smutki, była złość... Ale gdybym miał możliwość powtórnego wyboru to bym jeszcze raz wybrał te smutki, złość, nerwy. A dlaczego? Bo razem z nimi poznałem coś co wszystko to mi zrewanżowało, odstawiło w kąt i spowodowało że zawsze będę wspominał miło ten czas ostatnich miesięcy.
Poznałem... szczęśliwe chwile, dla których właśnie warto żyć.
Trzymajcie się: Ma. Lo. Cu. Fi.

czwartek, 8 maja 2008

Zmienne są koleje losu...

Różnie bywa w życiu, czasami płynie ono jak powolna rzeczka a czasami jak bystry potok górski, jedno jest pewne jednak: co jakiś czas zaskakuje człowieka. Zaskoczyło mnie ono ostatnio bardzo...
Zaledwie niedawno założyłem bloga owego aby móc czasami coś napisać o swojej pracy, życiu i przemyśleniach a tutaj wychodzi na to że zmieniam pracę, wyjeżdzam daleko i chwilowo odkładam shaker i zabawę butelkami... :(
Co prawda przerwa owa kilka miesięcy ma tylko trwać ale jednak...
W dodatku nie wiem czy będę miał wogóle dostep do sieci.
Gdyby się okazało że chociaż okazjonalnie mam to będę pisał o tym co zdarzyło się w ciągu ostatnich 15 miesięcy pracy za barem.
Ot, takie retrospekcje będą.Gdybym jednak nie miał takiej możliwości to blog najprawdopodobniej do września będzie baaaaardzo cichy. ;-(
Na pewno przed wyjazdem (notabene - już za kilka dni) jeszcze trochę tekstu tutaj wrzucę, kilka nudnych przemysleń, kilka opowiastek.
Sporo się działo przez ostatni tydzień - dlatego nic nie pisałem.
Szczególy wkrótce...

Cytat na dzisiaj:
"Nie ma na świecie niczego pewniejszego od śmierci."Jean Froissart, 1359

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

"...Rozchmurzyl sie poranek zły i nie powrócą juz poranne łzy..."

Kilka dni nic nie pisałem, zebrało się więc kilka myśli jakie chciałbym "przelać na papier" - jak to kiedys mawiano...
Piękna słoneczna pogoda jaka do nas zawitała powoduje że pomimo wielu różnych przeciwności losu powolutku po smutnej szarości zimy zaczynam ładować akumulatory swego jestestwa.Nawet muzyczka jazzowa z kolekcji Smooth Jazz Caffe jaką katuję ostatnio namietnie swoje uszy wydaje mi się wesoła i radosna.
Notabene powyzszy cytat to kawałek jednego z utworów jakie się tam znalazły.Mam w planach jutro katować gości lokalu ta muzyczką... ;P
Zreszta jutro ogólnie szykuje się ciekawy dzień, mam jakieś takie dobre przeczucia.
Ehh to chyba ta wiosna... To naprawde dziwne ze pomimo iz kilka razy ostatnio pewne osoby/sytuacje szarpnęły mi po nerwach to nadal optymizm mnie nie opuszcza.Ale tak jest dobrze i nie ma co narzekać.
Słyszałem kiedyś że dobro powraca i pomimo iż staram się byc egocentrycznym draniem ;P to jakoś mi to nie wychodzi a za każdym razem jak mam jakiś wybór to wybieram to co dla innych jest lepsze. Taki ze mnie dobry drań ;)
Szkoda tylko ze nie wszyscy to zauważają... Ale tak to bywa jak jest sie zapatrzonym tylko na siebie i swoje problemy. Cóż, znając życie takie osoby pewnie wysoko zajdą. Tylko czy potem bedą z życia zadowolone, czy może jednak to życie ich ZJE? Widze czasami osoby które wiele w życiu zyskały ale chyba jeszcze więcej straciły i smutno mi sie wtedy robi.Takie osoby wstajac rano nie potrafia się juz cieszyć tym że żyją, nie potrafia sie cieszyć radością innych. Tak... Wiele już straciły.
Ja wolę wiele stracić żeby dzieki temu wiele zyskać. Chociażbym miał się zawieść na człowieku po raz setny i tysięczny nie chcę zawieść swego własnego człowieczenstwa. W przeciwieństwie do szanownego pana Freuda uważam że w człowieku więcej jest dobra niz zła. Przynajmniej staram sie w to wierzyć bo to właśnie daje mi siłę aby żyć i trwać dalej w przy swojej ścieżce życia. Mam nadzieję że kiedyś pewne osoby też odnajdą tą jasną ścieżkę w życiu, naprawdę byłbym wtedy szczęśliwy.
Na razie natomiast jeśli chodzi o sprawy przyziemne to korzystajac z tego że się zrobiło ciepło i więcej ludzi siedzi w ogródkach piwnych niż klubach się bawię za barem więcej niż pracuję...

Powolutku też coraz więcej czasu wygospodarowywuję dla siebie na tak zwany relax. Nadal nie jest to wiele czasu ale zdarza mi się czasami przespacerowac się po mieście bez celu, albo poczytać coś nowego z literatury branżowej. Apropo czytania to fajna ksiażeczka była niedawno dołączona do wyborczej. Właściwie trzy książeczki: "Kawa", "Czekolada", "Herbata". Zaczałem czytac o kawie i wychodzi na to że jest to malutkie ale bardzo fajne kompendium wiedzy na jej temat.
O jejku widze że już północ... W takim razie na dzisiaj dość pisania bzdur...Czas spać....

wtorek, 22 kwietnia 2008

Drobne przemyślenia.

Dziwna sprawa z ta praca za barem.
Różnie to wygląda w różnych miejscach co prawda, troche inaczej w dyskotece, inaczej w pubie inaczej w kawiarni...
Jednakże jeśli sie dosyc długo popracuje w jednym miejscu to powolutku zaczyna się zauważać stałych klientów. Zaczyna się ich słuchać, rozmawiać z nimi, czasami doradzać...W pewnym momencie wie się o ich życiu tyle co czasami nie wiedzą ich małżonkowie, dzieci przyjaciele...
Jeśli do tego dochodzi sytuacja że dosyc długo się nie zmienia personel za barem i przez ciągłą pracę non stop z tymi samymi osobami co prowadzi do poznania dokładnie życia prywatnego współpracowników to...
Nagle miejsce pracy zamienia się tak jakby w Dom, taki gdzie nie ma anonimowych ludzi gdzie są tylko radości i problemy, Smutki i Szcześliwe chwile.Dla niektórych jest to Azyl, miejsce gdzie staraja się spojrzeć z perspektywy na swoje problemy spoza tego miejsca. Dla innych jest to miejsce gdzie mogą zapomnieć o tym co ich gryzie, zacząć pewne sprawy od nowa. Niektórzy w końcu traktują to jako wspaniałe dopełnienie swojego bytu...
Zapewne dla niektórych tylko jest to po prostu kolejne miejsce pracy o którym nie moga powiedzieć nic ciekawego.
Jest tu jednak pewien mały szkopuł... Pewne zjawisko które wcześniej czy później każdego dopadnie. Praca w jednym miejscu gdzie te ściany w jakich przyszło pracować się nie zmieniają, są non stop takie same statyczne a ludzie natomiast zmieniają się, przychodza i odchodzą, staje się męcząca.Nazywamy to "wypalaniem się". Wcześniej czy później dorwie to każdego kto zbyt długo tkwi w jednym miejscu.
Barman to taki "arystokrata klasy pracującej" ale jednoczesnie jest to komediant cyrkowiec który potrzebuje tłumu i uwielbienia. Pracując zbyt długo w jednym miejscu za bardzo się wtapia w nie, szarzeje... Do tego kontrast miedzy wspomnianą statycznością miejsca a ciągłym ruchem klientów, czasami rotacją personelu powoduje wrażenie że życie ucieka mu przez palce. A przecież on chciał je brac garsciami.Jescze do tego znajomość problemów, kłopotów i zmartwień wielkiej ilości stałych gości. Przecież zwykle przychodza podzielić się nie radościami a smutkami.Powoduje to zjawisko zniechęcenia, wypalenia się i co za tym idzie nerwy, konflikty...Dlatego też najlepiej jak jeszcze jest wszystko Ok, kulturalnie zachowując jak najlepsze wspomnienia poszukać sobie nowego fajnego miejsca do pracy gdzie z nową energią zacznie się zapisywać nastepną stronę w księdze zwanej Życie.
Zacząłem o jednym a skończyłem o czymś całkiem innym... Ale tak samo jest w życiu: Zaczynasz coś mając wielkie plany, idziesz przez nie modyfikując je, dostosowując a na końcu często wychodzi coś całkiem innego niż miało być.

Ważne jest aby efekt końcowy nieważne jaki by był powodował uśmiech na twarzy i zadowolenie w sercu...

niedziela, 20 kwietnia 2008

Ciężki tydzień...

Oj, był to dosyć ciężki i "dewastacyjny" tydzień. Karetka nie była potrzebna ale praca plus małe okazyjne imprezowanie jakie się trafiło w międzyczasie spowodowało że nie miałem siły nic napisac ostatnio.Prawdę mówiąc pomimo iż sama praca za barem nadal mnie cieszy tak samo jak cieszyła mnie miesiące temu to dodatkowe obowiązki jakie na mnie spoczęły powodują czasami sporą niechęć do wstawania "rano" (czyli zwykle po południu).Sporo osób jednakże przyzna mi rację kiedy powiem że prowadzenie dwóch lokali potrafi zmeczyć nawet jeśli nie jest to praca na zasadzie sensu stricte menagera tylko patrzac bardziej na zakres obowiązków "kierownika lokalu".Tęsknię za czasami kiedy przychodziłem do pracy, wchodziłem za bar, bawiłem się drinkami, polewałem wódke i piwo a na koniec pracy robiłem podliczenia i miałem potem wszystko gdzieś...Bo tak naprawdę to jest w tym wszystkim najpiękniejsze...Teraz nawet liczenie napiwków na koniec zmiany nie jest juz takie miłe. :/Mam nadzieję że dzisiaj przynajmniej trochę fajnych drinów się w pracy zrobi.Przydałby mi się jakiś urlop... wakacje... święta.................................. Muszę poważnie o tym pomyśleć.

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

pracoholizm...............

Ostatnie trzy dni stoją pod znakiem pracoholizmu i lEEEkkiego przepracowania.
Po pracy w piatek widziałem poranek. Tak samo było po pracy w sobotę jak i niedzielę. Z tym że ze zmiany niedzielnej wyszedłem z pracy w poniedziałek przed południem....
Jak ktoś powie że praca barmana jest prosta łatwa i przyjemna to.... GRRRR....!!!!
W czasie tego "łikendu" spałem aż 5 godzin co jest całkiem dobrym wynikiem. Fajne jest przynajmniej to że praca szła dosyc przyjemnie. W sobote za koszule wrzucalismy sobie garściami lód żeby się trochę ochłodzić bo pot spływał nam po d.... khem, znaczy sie po plecach.
A tak poważnie bardzo miło było mi w piątek. Okazało się że wysiłek jaki się wkłada w profesjonalizację personelu oraz w kształtowanie dobrych stosunków w pracy daje naprawdę dobre efekty.
Pokrótce: Na wieść że jedna osoba pracująca w owy dzien się bardzo kiepsko czuje nagle pojawiły się za barem dwie osoby mające teoretycznie wolne. Obydwie osoby bez zadnego namawiania postanowiły wygonić wspomnianego powyżej barmana i go zastąpić. Nie ma to jak wiedzieć że można liczyć na kogoś....
Poza tym zanim barman wyszedł przez pewien czas 4 osoby biegały za barem przystosowanym do obsługi przez dwie osoby. I co cieszyło człowieka że nie było żadnych problemów z poruszaniem się za barem i obsługą klienta. Jak to oceniła pewna osoba z drugiej strony baru siedząca: "Pełen profesjonalizm i najprawdopodobniej najlepsza obsługa w całym mieście" :)Cieszą człowieka naprawdę takie komentarze.
Oki doki - kończę pisać bo trzeba iśc otworzyć klub. Poproszę o karetkę po 16:00 ;P

niedziela, 13 kwietnia 2008

Spaaaać....

Wczorajsze wolne przerodziło się w pracę do godziny 08:00 rano...
Zero snu... Fajnie, hehehe...
Więcej to napiszę chyba już jutro bo sobie w pracy siedzę.

piątek, 11 kwietnia 2008

Dzisiaj "wolne" :)

Tak więc wolne dzisiaj mam. Jak to fajnie brzmi... Zresztą wczorajszy wieczór dzięki uprzejmości drugiego barmana przybytku w którym pracujemy też nie był skażony pracą. Pierwszy raz od dawna udało nam się wyskoczyc w kilka osób w normalnych godzinach na miasto.Było nawet ciekawie... Potańczyło się trochę, pośmiało i powygłupiało. Aczkolwiek pewien niedosyt pozostał. Za to zakonczenie dnia -w godzinach grubo po północy- obfitowało w ciekawe wydarzenia. Z głupia frant zamiast zadzwonić po taxi postanowiliśmy się przespacerować i piechotką podreptalismy w strone miaszkania mojej kolezanki zza baru. W trakcie spaceru się zorientowałem że... - hmmmm... tak brawooo!!! Pani w pierwszym rzędzie po prawej zgadła i wygrała zestaw zszywek do patelni - klucze do mojego mieszkania mam pozostawione w klubie :D. Całe szczęście że przynajmniej miałem klucze do klubu. I takim sposobem ponieważ znowu nie chciało mi się dzwonić po taxi podreptałem (odprowadziwszy naturalnie najpierw koleżankę) z powrotem do centrum po klucze. A potem powolutku już doczłapałem do siebie...
Jaki morał z bajki? Kto nie ma w głowie ten ma... w człapakach. Jak dobrze że w niedzielę imprezujemy u mnie w mieszkaniu. Przynajmniej wiem że kluczy nie zapomnę jak coś wypiję :D ehh.......
Oki doki - dzien od filmu dobrze jest zacząć. 300 (Spartan) dopiero co skonczyłem oglądać po raz enty i co dziwne... nadal mi sie podoba. Jeszcze jeden filmik chyba obejrze za chwilę. Może jakaś komedia na odstresowanie od życia? W koncu po to jest życie aby ŻYĆ a nie stresować się... Szkoda że nie wszyscy to rozumieją :/
Ale o tym kiedy indziej, dzisiaj mam zbyt dobry humor z rana. Teraz kawka i film a potem zmartwienia... Jeśli jakieś będą...

czwartek, 10 kwietnia 2008

Dzień jak co dzień.

Nie ma to jak otwierać baaaardzo wcześnie jak klienci i tak przychodzą tutaj ( *czytaj - do tego przybytku rozpusty i pijanstwa ;D ) dopiero grubo po południu. Ale takie prawo właścicieli lokalu. Chcą to się otwiera....
Ale nie ma co narzekać, można szkło wypolerować po raz trzeci albo się zdrzemnąć na zapleczu jeśli akurat ktoś miał ciężką noc. ;)
Prawdę mówiąc to się ciepło zrobiło więc nawet wieczorem nie będzie szału. Ot taka spokojna praca.
Apropo ciepła to nie wiecie jak że normalna wiosna się pojawiła. W końcu mozna zapomnieć o kurtce. Yuuupi...
Ok, wracam do udawania że pracuję. Tak na oko jeszcze przynajmniej jakieś dwie godziny spokoju.

środa, 9 kwietnia 2008

Zawsze musi być jakiś początek...

Dziwne pomysły nachodzą człowieka z rana. Najgorzej jest jak po śniadaniu pije kawę smakując cygaro...

Dzisiaj naszła mnie myśl że może powinienem w jakiś sposób podzielić się swoimi refleksjami na tematy różne a szczególnie związane z moją pasją/pracą z ludźmi ciekawymi co się tak naprawdę dzieje po tej drugiej stronie baru.
Sam nie wiem czy to kogoś zainteresuje... Ale jeśli chociaż kilka osób zajrzy czasami tutaj i zainteresuje się historią barmana który pracuje z pasją która mam nadzieję że długo nie wygasnie to bedę szczęśliwy.


Na początek może kilka słów o sobie...
Ponad rok temu trafiłem do pracy do bardzo fajnego miejsca gdzie poznałem od podstaw tajniki wiedzy tajemnej (barmańskiej). Poznałem w tym czasie wiele osób wspaniałych i... trochę mniej wspaniałych. Po dwudziestu kilku latach życia poczułem że w końcu trafiłem na to co kocham i co mam nadzieję będę robił jeszcze przez wiele lat.
Marzeniem moim jak zapewne wielu młodych ludzi było/jest otwarcie własnego lokalu: pubu/kawiarni/klubu* (niepotrzebne skreślić).
Mam to szczęście że mogę poznać od podstaw jak wygląda życie w takim miejscu od środka i myslę że jest to najlepsza dla mnie droga do realizacji mojego marzenia.

Nie jest to droga prosta i łatwa ale dzięki temu człowiek czuje że żyje...